Awangarda w obronie zwierząt

Emil Miszk, trąbka

Gdy w maju tego roku zobaczyłam na zrzutce ambitny projekt muzyki współczesnej, sygnowany najlepszymi nazwiskami polskiego jazzu i muzyki eksperymentalnej, nie mogłam uwierzyć. Wydawało mi się to tak bardzo abstrakcyjne – zebrać określoną kwotę na muzyczną podróż garstki przyjaciół w rejony muzyki współczesnej, która niestety jest wciąż po macoszemu traktowana przez instytucje kultury. Źle mi się jednak wydawało, bo na album udało się uzbierać kilka tysięcy i go finalnie wydać. Jego kuratorka (i autorka całego cyklu dla Bôłt Records zatytułowanego TAL) Barbara Kinga Majewska chciała stworzyć rzecz wyjątkową: coś na kształt requiem dla dzikich zwierząt. Jej zamiarem było muzycznie określić czynności towarzyszące polowaniu – a dokładniej sygnały łowieckie. Są to zwyczajowo melodie, związane z pokotem – czyli ceremonią kończącą polowanie. W skrócie można to opisać tak: martwe zwierzęta, ułożone na prawym boku, są żegnane swoistym hymnem przez sygnalistę. Każdemu rodzajowi zwierzyny jest przypisana inna melodia – inna sarnie, inna zającowi, inna lisowi.

Tak, jak na tym albumie, gdzie każda część nosi nazwę innego zwierzęcia. Czym jest zatem „Jagd”? Próbą reinterpretacji tych zjawisk i melodii na nową modłę – w duchu muzyki nowej. Owszem, tak, ale jest też czymś jeszcze. Muzycy próbują zaprosić te melodie, te zwyczaje, przenieść ich cały sens na swój teren. Przetwarzają sygnały łowieckie, jednocześnie tworząc z nich zupełnie nowe, własne, oswojone przez siebie dźwięki. Rezultat jest zaskakujący i więcej niż zadowalający. Co prawda znając dobrze muzyków, którzy złożyli się na ten projekt – czyli Emila Miszka, Jerzego Rogiewicza, Huberta Zemlera, Miłosza Pękalę i Jakuba Sokołowskiego  – można by z góry założyć, że będzie to co najmniej album intrygujący i udany. Takim wstępem do „Jagd” był udział całej piątki na tegorocznych KODACH w Lublinie, gdzie pokazali swój i Barbary Kingi Majewskiej pomysł.

Jednak dopiero przesłuchanie całego albumu przynosi odpowiedź na pytanie, czym jest ta płyta. Jest awangardowym aktem w obronie leśnych zwierząt. Składają się na nią cztery minimalistyczne etiudy. W ulubionym przeze mnie „Cietrzewiu” w hipnotyzującym tle perkusji Huberta Zemlera rozwijają się dźwięki trąbki Emila Miszka. Pojawiają się i znikają, tworząc zawieszony w mitycznym czasie pejzaż soniczny. W innym – „Króliku” – pojawia się fortepian, któremu towarzyszy trąbka Miszka. Ciekawe jest to, że utwory te w oczywisty sposób nawiązują do poetyki sygnałów myśliwych, jednak zarazem wprowadzają do nich swój gen, swoją metodykę i klimat, „rozwalając” niejako od środka ustalone odwiecznie rytuały i zasady. Ma to swój wyraz także w ciekawej grze Jerzego Rogiewicza, perkusisty, który nagrał dźwięki poszycia leśnego i wplótł je w swoją partię „Lisa”.

Utwory są długie, więc raczej jest to muzyka dla koneserów, zdolnych odkryć pod muzyczną także filozoficzną – czy szerzej – ideologiczną warstwę albumu. Bo czymże innym niż hymnem dla zwierząt, tak źle traktowanych przez człowieka, jest ta płyta, w swoim minimalizmie i surowości nawiązująca właśnie do odgłosów natury? Zresztą, wystarczy uważnie wsłuchać się w brzmienie trąbki Emila Miszka w sygnałach, które z triumfatorskich stają się rozbite, rozkojarzone, odległe. Odczytuję to także dlatego właśnie jako próbę rozbicia symboliki myśliwskiej, czyli zapanowania nad światem śmierci i pociągnięcia go ku życiu, ku przyrodzie i ku naturze. Być może także pociągnięcia go ku niewypowiedzianemu, by każdy na własny użytek mógł dookreślić, czego w tej muzyce szuka. Bardzo mocno polecam ten album wszystkim, którym bliska jest scena eksperymentalna i nowa muzyka. A także – los zwierząt.

„Jagd”, Bołt Records/DUX 2021, 9/10

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s