„Za to, że spała z diabłem, urodzi białą magię” – śpiewa Wojtek Brzoska na czwartym numerze z płyty „Wpław”, zatytułowanym „Czarna magia” i jest to jeden z tych kawałków, na które trzeba zwrócić uwagę na tym albumie katowickiego tria Brzoska/Marciniak/Markiewicz. To druga płyta katowickiej formacji.
Pierwsza, zatytułowana „Brodzenie”, przyniosła ze sobą podobną formułę – poezja mówiona zanurzona w akompaniamencie gitary i trąbki, ale niosła ze sobą trochę inny klimat, częściowo za sprawą poezji Wojtka, częściowo innej muzyki. Ta z drugiej płyty jest bardziej transowa, korzenna, niesie ze sobą inne konotacje. Melancholijne tony trąbki towarzyszą minimalistycznym tonom gitary, przynosząc raz to napięcie, raz ukojenie – wystarczy posłuchać „Składników obcych”.
„Czarna magia”, „Hans Christian Andersen podróżuje do Dalarny z napisem:”, „Czynny żal”, a przede wszystkim „Ujście” – to mocne punkty tego albumu, mocne też za sprawą poezji Wojtka Brzoski, która zyskała semantyczną głębię, mrok, natchnienie, komplikację i prowokuje do nie lada przemyśleń. Spójrzmy choćby na początek „Ujścia”:
przed czterdziestu laty
przywiał ich tu piasek
i nadmorskie muszle kazały
się kochać. dzwoniły z oddali.
być na całe życie.
pamiątką znad morza,
którą trzeba wychować.
którą kiedyś wywieje wiatr
nad tamto morze.
usiądzie na piasku
i dokądś zadzwoni.
Niewątpliwie w wiersze Brzoski wkradł się mrok, zyskały one także na stopniu trudności. Jest w nich sporo nostalgii i próby objęcia magicznego koła czasu, zawarcia we frazach przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Podmiot liryczny jest niedookreślony, ucieka, niczym w dziwnym rachunku prawdopodobieństwa – w sentyment i niedopowiedzenie, jak w „Składnikach obcych”:
żeby się chociaż zgadzały rachunki
sumień w kilku naraz konfesjonałach
żeby można było zaraz
zamknąć inwentarze
złudzeń.
nie liczyć na cud.
zdążyć ze wszystkim
na jakiś
czas
Z muzyką bardzo koresponduje treść – jak w „Brakach”, gdzie Brzoska recytuje:
zazdrosny o słońce, kiedy oddajesz
mu się bez przerwy
myśląc o rzece
(leżąc na brzegu
przemierzasz wpław
parę lat)
Ogromnie cenię w tym wszystkim gitarę Łukasza Marciniaka, który jest także autorem kompozycji. Jego instrument, choć akompaniujący, zmienia i nadaje ton całej tej śpiewogrze. Raz jest rockowy, raz liryczny, raz jest to naturalne brzmienie, innym razem brzmi jak preparowane. Równie absorbująca jest trąbka Marcina „Cozera” Markiewicza: unosi całość gdzieś wyżej, dodaje jej elementy transcendentalne, nawet gdy kłóci się z gitarą Marciniaka, jak w „Kapitanie i polifalach”.
Przy okazji pierwszej płyty pojawiły się naturalne porównania z dokonaniami Świetlików, a zwłaszcza z poezją Marcina Świetlickiego. Tutaj już bym uciekała od tych porównań. „Wpław” Brzoski, Marciniaka i Markiewicza to poezja z muzyką na własnych prawach, oparta o oryginalne brzmienie, będące znakiem rozpoznawczym grupy. Podobnie było we wcześniejszych kolaboracjach Brzoski, choćby z Dominikiem Gawrońskim. Dobra jest też okładka płyty, zaprojektowana przez Polę Dwurnik. Mam nadzieję, że grupa się utrzyma i będzie nadal tworzyła w tym tonie, bo zasługują na własną, wyrobioną publiczność i dobry odbiór w mediach. Polecam!