Dominik Gawroński i Piotr Figiel tworzą wspólnie krakowsko-katowicki duet producencki Krakowitz. Poznali się i polubili na festiwalu Audioriver w 2009 roku. Tak zaczęła się ich muzyczna przygoda. Dominik Gawroński znany jest szerzej z The Hmmms z Marcinem Żyskim oraz z wcześniejszej współpracy z Wojciechem Brzoską, z którą nagrali szalenie ciekawą płytę „Nunatak”.
Teraz, już z Piotrem Figlem, postanowił wrócić do swoich elektronicznych korzeni i zrobić nowy album – instrumentalno-elektroniczny. Nie ma już mowy o łączeniu słów z dźwiękiem. O swoim projekcie mówią, że w głębi duszy wciąż są nastolatkami, grającymi patykami. Ale teraz patyczki wymienili na syntezatory. I tak samo entuzjastycznie, jak kiedyś budowali zamki z piasku, tak teraz spotykają się w studiu i próbują zbudować parę dźwięków na bazie tych wspomnień z dzieciństwa. Zachęcają nas, żebyśmy wspólnie pobiegli przez łąkę, zbierając po drodze dmuchawce i puszczając samolociki z papieru. Próbują nas namówić na nostalgiczną podróż do czasów, gdy słońce przyjemnie świeciło, a pod łóżkiem czaiły się potwory. I szczerze mówiąc udaje im się to w stu procentach.
Dominik Gawroński mówi: – Razem z Piotrkiem uwielbiamy syntezatory, a jeszcze bardziej lubimy robić na nich muzykę. I to opętanie syntezatorami słychać w tych dźwiękach z pogranicza ambientu i electro. Album udanie plasuje się w dokonaniach tuzów z Moderata, a chłopcy uwielbiają też Boards of Canada, Jori Hulkkonena, Molly Nilsson, Kelly Lee Owens czy Slowdive. Album co prawda ukazał się w streamie 24 stycznia tego roku, ale wersja kasetowa dopiero niedawno. Jak sami twierdzą, nie są dobrzy w podziałach gatunkowych, ale to akurat dobrze. Może właśnie dzięki temu „Cirrus”, rozpoczynający płytę, faktycznie przenosi nas w erę dzieciństwa, gdy wszystko było dużo prostsze, podobnie jak zamykający ten krótki album utwór „Blank Slate”. Ale cała przygoda zaczęła się od „Little Sisters”, w którym znalazł sie sampel z nagrań głosu siostry Dominika i jej koleżanek. – Ten sampel wylądował w intro do tego utworu i tak naprawdę zdeterminował cały kształt późniejszych działań – powiedział Dominik w wywiadzie dla muno.pl. – Lubię muzykę, w której są dalsze plany, głębia i klarowność brzmienia, stąd też starałem się to uzyskać w naszym materiale.
Syntezatory mają dwojakie pochodzenie tutaj: część dźwięków powstaje analogowo, a część to w całości software’owe rozwiązania. Dużo pasteli, rozmytych, ambientowych brzmień, progresji akordowych, ciekawie użytych IDM’owych bitów i wszędobylskich, zsamplowanych klawiszy – aż żal, że tak ambitny i piękny projekt nie został dostrzeżony przez media głównego nurtu.