Rzeczy, które muszę mieć

… albo już mam. Dziś napiszę o samych dobrych tytułach, które zgromadziłam przy swoim łóżku do czytania, albo do słuchania, albo o takich, które jeszcze czekają na swoją kolej.

PerfumeGenius_SlipAway_thumbnail_munuir

 „No Shape”, Perfume Genius.

Czwarta płyta mojego ulubieńca, Mike’a Hadreasa, nagrywającego pod pseudonimem Perfume Genius. Nie dajcie się oszukać cieniutkiemu głosikowi diwy, na jaką Mike się niewątpliwie kreuje. Tak, tak – jest diwą środowisk odmieńców, osób homo- i transseksualnych, innych, tak jak dawno temu Antony. Tylko że ten album pokazuje, że Hadreas jest już także, a może przede wszystkim jednym z najważniejszych artystów światowej sceny alternatywnej. Szczerość i intymność zarazem, połączenie instrumentów żywych i elektroniki, instrumentacja jak z opery, alt-popowy sznyt i indiepopowa „piosenkowość” tej płyty każe go zaliczyć do panteonu. I jeszcze te teksty, w których Mike śpiewa, niejako w hołdzie partnerowi, że ma go mieć tylko ten mężczyzna, którego kiedyś pokochał, tylko ten, a nie inny – cud! „I’m here” (Tu jestem), śpiewa Mike w ostatnim utworze, „how weird” (jak dziwnie). I dziwnie i urzekająco o miłości.

„Die 4You”, Perfume Genius

GEN ukryta historia copy

„Gen”.  Siddhartha Mukherjee. Zdumiewająca powieść o historii genu.

Laureat Nagrody Pulitzera za „Cesarza wszech chorób” od dawna interesował się tym, co otrzymaliśmy w spadku od naszych praprapradziadów. Czemu będąc tak podobnymi, tak bardzo się różnimy? I dlaczego dziedziczymy zarówno te dobre, jak i te złe geny, które są odpowiedzialne za powstawanie strasznych, nieuleczalnych chorób? Ciekawostka, że termin genetyka wymyślono późno, dopiero w XIX w. (poch. od genesis, gr.). A potem świat odkrył możliwości eugeniki i manipulowanie ludzkimi genami. To przejście sprawiło, że genetyką zainteresowano się nie tylko w świecie nauki. Dziś to naukowców interesuje jak geny wpływają na ludzką tożsamość, seksualność czy charakter, a nas – kto oraz w jaki sposób może podejmować próby ich zmiany. Mukherjee w fascynujący sposób pokazuje rozwój i perspektywy jednej z najniebezpieczniejszych idei w dziejach. Koniecznie.

2364aa06fc

„Oto jestem”, Jonathan Safran Foer

Blisko 800 stron o powolnej erozji wartości i stanie rozpadu nakręciło we mnie nihilistkę. To książka o tym, że nie ma dwóch takich samych zdarzeń, a to co jest, nie może trwać w nieskończoność. Bardzo lubię Foera, który od debiutu funkcjonował jako cud amerykańskiej literatury. Teraz, po dziesięcioletniej przerwie, powraca ze znakomitym „Oto jestem” – zapisem zmagań pewnej rodziny z własną żydowskością, a głównego bohatera z własną moralnością. Jak na Foera przystało powieść zmierza ku upadkowi, jest notatnikiem śmierci – związku, uczuć, polityki. Nikt tu nikogo po głowie nie gładzi: upadek i zamieranie są stuprocentowo pewne, a zarazem, niby jako nagrodę pocieszenia, czytelnik dostaje piękną opowieść o domu, o żydowskości i lamencie nad jej śmiercią. Foer to zdecydowanie ktoś, kogo chciałabym spotkać osobiście.

542153c3c1194

 „Our Town” Paula i Karol.

Czwarta plyta folkpopowego duetu Kanadyjki i Polaka, Pauli Bialski i Karola Strzemiecznego przynosi ze sobą zwrot w stylistyce. Może nie radykalny, ale brak tu już piosenek takich jak te z debiutanckiego albumu „Overshare”. Album przynosi powiew elektroniki i dance’u. Pełen eklektyzm. Zespół zamienił też nieco instrumentów akustycznych na syntezatory, a np. perskusję na gitarę basową, co przyniosło zmianę brzmienia z folkowego na popowy. Śpiewają o swoich trudnych momentach ostatnich czterech lat, o byciu w poważnym związku i relacjach z bliskimi osobami. Jest też polityka, ale naokoło – na singlowym „Our Town” duet śpiewa o potrzebie zmierzenia się z napięciami społecznymi i naszym nastawieniu do nich. Każda ich kolejna płyta do tej pory była więcej niż udana. Nie inaczej jest tym razem.

„Our town”, Paula i Karol

LStadt_1

„L.Story” L.Stadt.

Czwarta płyta łódzkiego zespołu urzeka. Po prostu. Ci ludzie długo dochodzili do tego, żeby nagrać właśnie taki album – poetycki, pełen skrytych metafor i intymnych wyznań, a zarazem mocny i bogaty w różne brzmienia. Jest i alt rock (choć nie na pierwszym planie), jest mocny akcent elektroniczny, a nawet syntezatorowy („Halo”, „Most”), jest poezja („”Gdybym”) i oczywiście słynne już „Oczy kamienic” – singel, w którym melodia (czy raczej narracja) wpleciona jest w proste tło gitarowe. Bardzo.

„Oczy kamienic”, L.Stadt

Breyten Breytenbach

„Cały czas”, Breyten Breytenbach.

Książka, którą chciałabym bardzo przeczytać, ponieważ jej autorem jest tegoroczny laureat Nagrody im. Herberta, Breyten Breytenbach, a książka ukazała się w polskim tłumaczeniu w 1980 r. Breytenbach jest pisarzem i malarzem, był więźniem politycznym (siedział przez 7 lat w więzieniu w RPA). Pisze w języku afrikaans (przede wszystkim poezję) oraz angielskim (głównie prozę). Jako malarza inspiruje go twórczość Boscha i Goi, wystawiał w wielu galeriach europejskich. Sztuka pisarska łączy się u niego bardzo wyraźnie z malarską. Sam Breytenbach w wywiadach podkreśla, że tym co go uratowało w więzieniu w RPA, wcale nie były wiersze i zastanawianie się, jak przechytrzyć cenzurę (rozmowa z Mileną Rachid Chehab dla „Gazety Wyborczej”). – Żadna poezja, tylko miłość – powiedział Breytenbach.

591d72c665c64

Płyta „nowOsiecka”. Usłyszymy na niej m.in. Monikę Brodkę, Piotra Roguckiego, Krzysztofa Zalewskiego, The Dumplings czy Natalię Przybysz. Ale nie będzie to standardowa płyta z utworami Osieckiej w ujęciu różnych artystów. To będą całkiem nowe aranżacje, a co za tym idzie na nowo zabrzmią w nich znane nam już głosy. Ten album będzie wyróżniać nastawienie wokalistów do kanonu Osieckiej – zupełnie inne, świeże, nowe. W duże mierze po prostu zainspirowane utworami poetki, co otworzyło furtkę artystom z całkiem innej niż piosenkowa półki. Z tym zastrzeżeniem warto pędzić do sklepu po płytę, żeby przekonać się, czy rezultat jest taki, jak zapowiadany.

404c52c59053528daa0e21808f9bf0fb,e_0iy0

Marcin Wicha „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”

Po głośnym „Jak przestałem kochać design” Marcin Wicha wybrał się w osobistą wycieczkę na zupełnie poważny temat. W tej pięknej książce wspomina swoją mamę i wszystko, co się działo z nią przed i po jej śmierci. Jak to czyni? W dość niepopularny w polskiej literaturze sposób, czyli inwentaryzując rzeczy pozostawione przez matkę. Dotyka ich, opowiada, wspomina. Nie daje się rozpaczy ani pretensjonalnym zawodzeniom. Gdzieś między rzeczowością inwentarysty, a czułością opuszczonego syna plasuje się ta rzadka w swej szlachetności książka o wielkim braku. Braku człowieka.

  

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s