Trevor Powers
„Straszny jest krzyk syren” – śpiewa na swojej najnowszej płycie, i to na samym jej początku, Trevor Powers (Youth Lagoon). Zresztą cała jest jak ten krzyk. 28-latek z Idaho, obdarzony niesamowitym głosem, napisał ją po tragicznej śmierci bliskiego przyjaciela, nic więc dziwnego, że pełno w tej muzyce ostatecznego smutku. Ale też poszukiwania i znajdowania drogi – do siebie, do domu, do bliskich ludzi. Na kawałek stałego lądu. Podobno te wydarzenia pozwoliły Trevorowi w końcu odzyskać równowagę w życiu i muzyce (o ile może ją do końca odzyskać ktoś, kogo zżera poczucie wyobcowania i zaburzenia obsesyjno-kompulsywne). A tytuł? „Savage Hills Ballroom”? To taka wyimaginowana, wielka, luksusowa samotnia – coś jak klatka ze złota, której potrzebował dla ochrony swojej artystycznej wrażliwości i skanalizowania różnych lęków w czasie pisania i nagrywania tej muzyki.
Po dzisiejszym dniu nie mam specjalnie motywacji, by rozkładać płytę na czynniki pierwsze, ale myślę, że słuchać jej trzeba z co najmniej dwóch powodów: deklarowanych przez samego Trevora, subtelnych i z wszech miar ciekawych (piano!) odniesień do albumu kompozytora Davida Axelroda „Songs of Experience” (z 1969 roku, napisanego w hołdzie dla renesansowego poety Williama Blake’a), odjechanych połączeń falsetu, balladowego fortepianu, smyczków, rogu, dubstepu, automatu perkusyjnego i kosmicznej elektroniki – i z tej przyczyny, że po prostu jest to piękna płyta. Jedna z najładniejszych w tym roku, no i najlepsza Youth Lagoon. Ja zapominam na moment o ukochanych Perfume Genius i Devendrze i „przewijam” do początku.
Zdaje się, że śmierć jest najlepszą inspiracją – jakkolwiek beznadziejnie banalnie to brzmi.