Berlin Julii Marcell

Julia Marcell, która niedawno wydała swój trzeci, świetny album„Sentiments” – jej najbardziej osobisty – opowiada w wywiadach głównie o muzyce i życiu jedną nogą w Polsce, a drugą w Niemczech. Ale nieczęsto ma okazję więcej mówić o chwili, w której znalazła się w Berlinie i zaczęła dorosłe życie. Czym jest dla niej to miasto? I jak zmienił ją Berlin? Zapytałam ją o to w październiku, zanim wróciła do Polski, by promować płytę i koncertować. Tu publikuję niewielki fragment wywiadu, dotyczący jej artystycznej topografii. To była długa i przemiła rozmowa – dziękuję, Julio.

Julia Marcell*: Berlin jest moim azylem

Berlin pokazał mi nowe możliwości. Ze mną jest trochę tak, że mam swój świat, który zabieram ze sobą, podróżując. Jestem takim marzycielem, ciągle coś wymyślam, planuje, opracowuję, i świat zewnętrzny jest głównie dostarczycielem świeżych pomysłów. Wszystko co podejrzę na zewnątrz i co może mi się przydać, zabieram do wewnątrz. I tak powoli przesiąka to miejsce zamieszkania, miasto, które wybrałam do życia i kształtuje mnie, dla mnie samej zupełnie niezauważalnie. Berlin jest wspaniałym motywatorem, kolorowym, dużym, tętni życiem, widać w nim różne napięcia, tęsknoty, jest chaotyczny, zbuntowany, ale potrafi zostawić cię samemu sobie, kiedy tego potrzebujesz. Wciąga, mami, pcha do przodu, ale nigdy się nie narzuca. Przyjechałam tu w 2008 roku. Był to dla mnie czas intensywnych poszukiwań. Udało mi się uzbierać 50 tys. dolarów w serwisie Sellaband.com na nagranie debiutanckiego albumu i wybrałam się do Berlina aby go nagrać z producentem Mosesem Schneiderem. Właściwie przyjechałam tu za nim, Moses ma studio na Kreuzbergu, a ja bardzo chciałam z nim współpracować. To była moja pierwsza wizyta w tym mieście, nie wiedziałam o nim nic, ale kiedy wysiadłam z U-bahnu na Schlesisches Tor, rozejrzałam się i pomyślałam „wow, chcę tu mieszkać!” Decyzja o przeprowadzce była tym łatwiejsza, że już od jakiegoś czasu myślałam o zmianie otoczenia, czułam się, jakbym w rodzinnym Olsztynie przetarła już wszystkie ścieżki, wypatrzyła wszystkie zakamarki, byłam głodna innego świata. Przyjechałam tu sama i przez pierwszy rok musiałam się mocno przecierać z tym miastem, szukać swojego miejsca. W Olsztynie miałam rodzinę, przyjaciół, studia plastyczne, grupy artystyczne, miałam zespół, kwartet smyczkowy, wiele punktów zaczepienia, wielu ludzi, za którymi tęskniłam ale coś mnie pchało w inną stronę, coś kazało mi iść w nieznane i szukać czegoś. Berlin to wielkie miasto, największe, w jakim mieszkałam, ale nie miałam poczucia, że mnie połyka – wręcz przeciwnie, dawał mi azyl. Łaziłam i patrzyłam, i słuchałam. Wszędzie na ulicach stoliki kafejek i tłumy ludzi siedzących na pozbieranych z różnych zestawów krzesełkach, albo na chodnikach, parki, słońce, kolorowe, piękne miasto. Było lato, a Berlin latem jest najfajniejszy. Spędzałam wtedy dużo czasu sama, więc oswajałam się ze wszystkim własnym tempem – uczyłam się mapy metra, niemieckiego i jak samemu sobie radzić. Dużo wtedy rysowałam, pisałam, coś się we mnie gotowało, przyrządzało i kipiało i bardzo szybko zaczęło się wylewać. Myślę, że na mojej drugiej płycie „June” bardzo to słychać, takie zachłyśnięcie się nową energią. Czułam wolność, nieskrępowanie, bardzo mnie inspirował ten nowy początek. Berlin jest moim azylem. Żyję tu w swoim świecie, folguję swoim twórczym zapędom bez skrępowania i w ogóle nie mam poczucia, że coś muszę. Potrzeba pisania rośnie sobie w najlepsze, jak niestrzyżona trawa i zajmuje coraz więcej miejsca w moim życiu. Pomysły mnie pochłaniają, przejmują nade mną kontrolę, zdarza mi się odłączać od rzeczywistości i ludzie coraz częściej zwracają mi na to uwagę.Tu znalazłam energię, która ciągle mnie inspiruje, ale to miasto wciąż jest dla mnie tajemnicą. Chociaż oczywiście wydreptałam sobie swoje ścieżki, mam ulubione miejsca, ale patrzę jak Berlin żyje i się zmienia, jak się zmieniają się jego mieszkańcy i ja. Co dał mi Berlin i życie w nim? Na pewno zderzył mnie z milionem różnych nowych rzeczy, pokazał inny świat, poszerzył moją świadomość muzyczną ale też świadomość siebie, tego kim jestem. Ale przede wszystkim dał mi ludzi. Miałam okazję współpracować z artystami, twórcami, producentami i inżynierami dźwięku, których podziwiam i czerpać od nich, uczyć się, korzystać z ich doświadczenia i wiedzy. Przyjeżdżają tu wszyscy, z najróżniejszych stron świata i bardzo łatwo o taką twórczą wymianę myśli. Znalazłam tu grupę przyjaciół, środowisko osób, które są mi bliskie i robią inspirujące rzeczy, to moje dobre dusze – świetnie się rozumiemy. Część z nich to mój zespół, czy producenci, z którymi współpracuję. Mam też dużo takich dobrych dusz w Polsce, bo właściwie cała ekipa skupiona wokół mojego projektu jest podzielona między Polskę i Niemcy. I w pewnym sensie jestem w takim rozkroku, jedną nogą w Polsce, bardzo dużo po Polsce jeździmy z koncertami, a dla mnie jest to absolutnie niezbędne. Nie czuję się jak ktoś, kto Polskę tylko odwiedza, wpada przelotem. Spędzam w kraju dużo czasu, patrzę i słucham co się dzieje, co powstaje, kto co robi, mówi, gra. Moja ostatnia płyta „Sentiments” jest właśnie taka – i tu i tam.

Marcell

*Julia Marcell, wł. Julia Górniewicz (ur. 1982) – wokalistka, pianistka, gitarzystka i kompozytorka mieszkająca i nagrywająca w Berlinie. Pochodzi z Olsztyna. Laureatka Paszportu Polityki, nagrody im. Grzegorza Ciechowskiego oraz Fryderyka. Wydała trzy płyty długogrające, z których ostatnia „Sentiments” ukazała się w październiku 2014. Pisze również muzykę do filmów i sztuk teatralnych.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s